Poprawiono: czwartek, 02, styczeń 2014 00:51
prof. dr inż. Andrzej Strupczewski
Wiele obaw społecznych wobec energetyki jądrowej spowodowała awaria w Czarnobylu. Ale gdy eksperci wskazują na różnice między reaktorem RBMK w Czarnobylu, (którego moc rosła po awarii), a reaktorami PWR i BWR (których moc po awarii samoczynnie maleje), działacze antynuklearni twierdzą, że i w wyniku awarii elektrowni jądrowej Three Mile Island z reaktorem PWR zginęli ludzie. Powołują się na doniesienia Ernesta Sternglassa o zwiększonej umieralności noworodków [1], na pozwy sądowe mieszkańców okolic Three Mile Island twierdzących, że zachorowali na raka wskutek tej awarii [2] i na brak dokładnych pomiarów aktywności substancji radioaktywnych wydzielonych z elektrowni [3].
Przemysł jądrowy natomiast twierdzi, że wskutek awarii nikt nie umarł, ani nie stracił zdrowia [4], a krótkotrwała ewakuacja części mieszkańców, do jakiej doszło w trzecim dniu awarii, była niepotrzebna i wynikała z nieporozumienia. Sprawa zasługuje na baczną uwagę, bo przy rozpatrywaniu innych awarii zdarzających się w energetyce jądrowej spotyka się stwierdzenia, że w najgorszym razie mogłoby dojść do awarii takiej jak w Three Mile Island (stopienie rdzenia reaktora). A więc – jakie były skutki zdrowotne awarii w TMI?
28 marca 1979 r. nastąpiło częściowe stopienie rdzenia w drugim reaktorze EJ Three Mile Island. Była to jedyna w historii awaria w energetyce jądrowej (poza czarnobylskim reaktorem grafitowym RBMK), która spowodowała stopienie rdzenia i uwolnienie niewielkiej ilości produktów rozszczepienia poza obudowę bezpieczeństwa. Bezpośrednią przyczyną zniszczenia rdzenia było wyłączenie przez operatorów układu awaryjnego chłodzenia rdzenia. Była to decyzja podjęta wskutek mylących operatora wskazań przyrządów pomiarowych, które nie ujawniły otwarcia zaworu, przez który wyciekało chłodziwo z obiegu pierwotnego. Operator był przeświadczony, że obieg pierwotny jest szczelny i wstrzymał dopływ wody chłodzący by nie przepełnić obiegu pierwotnego. Doprowadziło to do utraty chłodziwa z rdzenia, i w następstwie - przegrzania i stopienia elementów paliwowych. Stopione paliwo upadło na dno zbiornika reaktora, ale zbiornik pozostał szczelny, podobnie jak i obudowa bezpieczeństwa. System obrony „w głąb” okazał się skuteczny, mimo błędów popełnionych przez operatorów [5]. Reaktor został silnie skażony i na trwale wyłączony z eksploatacji, ale wydzielenia produktów rozszczepienia poza obudowę były minimalne, nikt nie stracił życia ani zdrowia, a jedyne skutki zdrowotne ograniczyły się do stresu spowodowanego obawami i sprzecznymi doniesieniami o możliwych konsekwencjach wypadku.
Fot. 1. Elektrownia Jądrowa Three Mile Island w Harrisburgu, w stanie Pennsylwania (fot. Areva) |
Awaria w TMI miała bardzo daleko idące konsekwencje. W oparciu o analizy błędów w oprzyrządowaniu pomiarowym, oraz innych wad projektowych wykrytych podczas awarii, urząd dozór jądrowego USA (NRC) wydał szereg zarządzeń wymagając od energetyki jądrowej wprowadzenia potrzebnych ulepszeń, a przemysł reaktorowy podjął szereg działań mających zapewnić, że takie awarie jak TMI już się nie powtórzą. Jednym z ważnych efektów analizy zachowania operatorów było opracowanie procedur działania w sytuacjach awaryjnych, opartych na symptomach awarii, to jest na wskazaniach przyrządów pomiarowych widocznych w nastawni, bez konieczności zgadywania, jakie uszkodzenie jest przyczyną awarii. Takie procedury wprowadzono najpierw w elektrowniach jądrowych firmy Westinghouse (projekt i/lub dostawa), a potem na całym świecie. Zmniejszają one zdecydowanie niebezpieczeństwo popełnienia omyłki przez operatora. Równolegle wprowadzono ulepszenia w systemach pomiarowych, między innymi zapewniając, że przyrządy w nastawni elektrowni pokazują rzeczywisty stan wszystkich elementów ważnych dla bezpieczeństwa [5].
Biorąc pod uwagę, że jedną z głównych przyczyn eskalacji strachu i niepotrzebnej ewakuacji były braki w znajomości rzeczywistego stanu reaktora (oraz nieporozumienia w przekazywaniu na zewnątrz informacji o stanie elektrowni), w ciągu kilku lat po awarii w TMI wyposażono elektrownie jądrowe w ulepszone oprzyrządowanie pomiarowe odporne na warunki awaryjne, umożliwiające pomiar mocy promieniowania, temperatury, ciśnienia i innych parametrów występujących lub przewidywanych w trakcie i po największych awariach. Zbudowano też ośrodki kierowania akcjami w warunkach kryzysu, położone poza budynkiem reaktora i wyposażone w rozbudowaną sieć łączności zarówno z nastawnią, jak i z ośrodkami zarządzania kryzysowego poza elektrownią, z władzami regionalnymi oraz ze środkami masowego przekazu.
Działania te wpłynęły na znaczne podniesienia bezpieczeństwa elektrowni jądrowych, ale potrzeba było czasu, by energetyka jądrowa odzyskała zaufanie społeczeństwa. Jednym z elementów, które pomogły w tym procesie, był fakt, że chociaż awaria była klęską finansową dla posiadacza elektrowni, to okazała się sukcesem filozofii bezpieczeństwa rządzącej energetyką jądrową. Ani operatorzy, ani ludność nie poniosła uszczerbku na zdrowiu, a okolica TMI nie została skażona. Ponieważ jod nie wydostał się z obudowy bezpieczeństwa, i nie było zagrożenia dla tarczycy, nie rozdano ludności pastylek stabilnego jodu [6].
Uwolnienia produktów rozszczepienia z elektrowni ograniczyły się do około 370 PBq gazów szlachetnych (które są – choć w znacznie mniejszej ilości – uwalniane także podczas normalnej eksploatacji [średnie na świecie uwolnienia gazów szlachetnych podczas pracy EJ w latach 1997-99 wg danych UNSCEAR wynosiły 13 TBq /GWe-rok]), a więc produktów, które nie wiążą się chemicznie z innymi pierwiastkami, a więc przepływają z wiatrem, dość szybko „rozcieńczają” do dopuszczalnych stężeń i nie osadzają się w organizmie człowieka ani na powierzchni gruntu. Dawki kolektywne otrzymane wokoło elektrowni, spowodowane wydzieleniem tych gazów [7]. oraz jodu były tak małe, że pozostały poniżej progu czułości przyrządów pomimo tego, że wokoło TMI pracowały najlepsze zespoły pomiarowe w USA, wyposażone w najlepsze układy pomiarowe, jakie istniały w Stanach Zjednoczonych. Według obliczeń specjalistów oceniających skutki awarii, ,frakcja jodu jaka wydostała się na zewnątrz obudowy bezpieczeństwa była mniejsza od jednej dziesięciomilionowej ilości jodu w rdzeniu reaktora [5].
Po awarii średnia dawka dla osób mieszkających w promieniu 80 km była mniejsza niż 0,015 mSv, a dla osób mieszkających w promieniu 16 km - 0,08 mSv. Maksymalna obliczona dawka indywidualna wyniosła poniżej 1 mSv. [7] [8].
Skażenie mleka produktami rozszczepienia było pomijalnie małe. Największe występowały w mleku kozim, które było wykorzystywane tylko do karmienia koźląt. Wg oceny NRC, niemowlęta pijące mleko kozie o maksymalnym skażeniu przez 2 miesiące po awarii otrzymałyby hipotetycznie dawkę wynoszącą tylko 0,02 mSv.[8].
Twierdzenia organizacji antynuklearnych o rzekomych skutkach zdrowotnych są pozbawione wszelkich podstaw. Wiele organizacji wyspecjalizowanych w dziedzinie ochrony przed promieniowaniem przeprowadziło szereg badań epidemiologicznych i nie stwierdziło żadnych ujemnych skutków zdrowotnych [9]. Ponadto zarzuty o utracie zdrowia wysuwane przez niektórych mieszkańców były rozpatrywane przez sąd. Zarówno sądy regionalne jak i sąd apelacyjny orzekły, że pomimo przeszukania wszelkich akt i dokumentów pod kątem poparcia twierdzeń mieszkańców, nie znaleziono żadnych po temu podstaw, a pełna zgodność wielu różnych pomiarów i modeli obliczeniowych analizowanych przez różne zespoły wskazuje, że są one zgodne z rzeczywistością. Tezy o szkodliwym wpływie awarii w TMI na zdrowie mieszkańców zostały odrzucone [2], [10], [11].
Awaria w TMI była najpoważniejszą awarią w reaktorach budowanych zgodnie z zasadami bezpieczeństwa przyjętymi i aktualizowanymi w krajach OECD. Reaktor w TMI był jednak zaprojektowany w czasach, gdy doświadczenie przemysłu reaktorowego było jeszcze nikłe, wg stanu wiedzy sprzed 40 lat. W rozwiązaniach projektowych niektórych jego układów występowały rozwiązania, które obecnie nie mogły by wystąpić. Niekompletne i niewłaściwe informacje przekazane operatorom i błędy operatorów wywołały zniszczenie rdzenia. Była to jedyna awaria, jaka spowodowała wydzielenie niewielkich ilości produktów rozszczepienia poza obudowę bezpieczeństwa (nie licząc Czarnobyla, w którym reaktor był oparty na wzorcach militarnych, niezgodnych z zasadami bezpieczeństwa jądrowego). Awaria w TMI spowodowała trwałe wycofanie reaktora, ale nie spowodowała utraty życia ani zdrowia nikogo z personelu reaktora ani z ludności. Wypadek miał jednak poważne konsekwencje ekonomiczne i społeczne, przede wszystkim spowodował wyhamowanie na wiele lat rozwoju energetyki jądrowej. Zmiany wprowadzone po awarii w TMI były bardzo daleko idące i zdecydowanie poprawiły bezpieczeństwo reaktorów jądrowych.
Poniżej znajdą Państwo bardziej szczegółowy opis awarii i jej skutków, a w szczególności:
Co się stało w Three Mile Island
Pomiary wydzieleń i dawek w czasie awarii
Dawki dopuszczalne i dawki otrzymane przez ludność podczas awarii
Twierdzenia Ernesta Sternglassa o umieralności noworodków
Twierdzenia dr Sternglassa (USA) o rzekomym ujemnym wpływie EJ w USA na zdrowie ludności
Wyniki studiów na dużą skalę - brak skutków zdrowotnych promieniowania
Analizy sądowe pozwów o utratę zdrowia zgłoszonych przez niektórych mieszkańców Harrisburga
Wpływ propagandy strachu na opinię publiczną
28 marca 1979r. nastąpiło częściowe stopienie rdzenia w drugim reaktorze EJ Three Mile Island, pokazanym poniżej na Rys. 1. Łańcuch wydarzeń, które doprowadziły do awarii, zaczął się od przypadkowego zalania wodą układu sprężonego powietrza, które spowodowało zamknięcie zaworów odcinających na linii podawania kondensatu do pomp wody zasilającej (14 na Rys. 1). Efektem tego zdarzenia było wyłączenie pomp wody zasilającej i odłączenie turbiny 11.
Wskutek braku odbioru ciepła od obiegu pierwotnego ciśnienie po stronie pierwotnej wzrosło i otworzył się zawór zrzutowy 7, by upuścić część pary ze stabilizatora ciśnienia 6. Reaktor został wyłączony i ciśnienie w obiegu pierwotnym zaczęło spadać , aż - zgodnie z oczekiwaniami - obniżyło się poniżej wartości progowej, przy której powinien był zamknąć się zawór zrzutowy. W nastawni zapaliła się zielona lampka, sygnalizująca że do solenoidu popłynął prąd mający spowodować zamknięcie tego zaworu. Operator uznał, że zawór został zamknięty. W rzeczywistości zawór nie zamknął się, a w układzie sygnalizacji nie było wskaźnika pokazującego rzeczywisty stan zaworu. Był to błąd popełniony na etapie projektowania układu, który wpłynął decydująco na dalszy tok awarii [5].
Rys. 1. Układ elektrowni jądrowej TMI [5]. |
1- rdzeń reaktora, 2 - gałąź gorąca obiegu pierwotnego, 3 - wytwornica pary, 4 – główna pompa cyrkulacyjna, 5 - zimna gałąź obiegu pierwotnego, 6 - stabilizator ciśnienia, 7- zawór zrzutowy z napędem elektrycznym, 8 - zawór bezpieczeństwa, 9 - zawór odcinający, 10 – zbiornik zrzutowy,
11 - turbina parowa, 12 – generator, 13 - skraplacz, 14 – główna pompa wody zasilającej, 15 - zbiornik awaryjnego zapasu wody zasilającej, 16 - pompa awaryjnego układu wody zasilającej, 17 - zawór odcinający, 18 - zbiornik wody CN UACR, 19 - pompa CN UACR, 20 - pompa CW UACR, 21 - zbiornik roztworu kwasu borowego CW UACR, 22 - zbiornik wody BUACR, 23 - linia zrzutu ze stabilizatora ciśnienia, 24 - zraszanie obudowy bezpieczeństwa, 25 - studzienka ściekowa do UACR, 26 - pompa studzienki ściekowej, 27 - zbiornik przechowywania odpadów ciekłych.
Operatorzy - sądząc, że po zamknięciu zaworu obieg pierwotny jest szczelny, zmniejszyli dopływ wody z układu awaryjnego chłodzenia rdzenia (UACR). Obawiali się oni, że przy ciągłym dopływie wody z UACR obieg pierwotny wypełni się wodą całkowicie i zniknie „poduszka” parowa w stabilizatorze ciśnienia potrzebna do kompensacji zmian objętości wody w obiegu. Była to niewłaściwa decyzja, podjęta wskutek mylących operatora wskazań przyrządów pomiarowych. W rzeczywistości wypływ wody z obiegu pierwotnego trwał nadal, doprowadzając do osuszenia rdzenia i przepalenia elementów paliwowych. Stopione paliwo upadło na dno zbiornika reaktora, ale zbiornik pozostał szczelny, podobnie jak i obudowa bezpieczeństwa. System obrony „w głąb” okazał się skuteczny, mimo błędów popełnionych przez operatorów [5].
Wskutek reakcji koszulek paliwowych z parą wodną - w wysokich temperaturach panujących w rdzeniu w trakcie tej awarii - doszło do utleniania koszulek przy jednoczesnym wydzielaniu wolnego wodoru. Gdy wodór wydostał się do obudowy bezpieczeństwa i spalił się w atmosferze tlenu, doszło do skokowego wzrostu ciśnienia w obudowie. Było ono niewielkie w stosunku do wytrzymałości obudowy, ale wywołało obawę, że przy spaleniu większej ilości wodoru obudowa może zostać zniszczona. Ta groźba – jak się później okazało nieuzasadniona - spowodowała strach i masowe wyjazdy, także z uwagi na weekend, mieszkańców Harrisburga.
Po długich staraniach operatorów o przywrócenie chłodzenia w rdzeniu, ostatecznie udało się tego dokonać. Wyjaśniono też, że do spalania wodoru na większą skalę w obiegu pierwotnym nie mogło dojść z powodu braku tlenu w tym obiegu, a po zamknięciu zaworu nadmiarowego, który był otwarty na początku awarii, wodór przestał wydostawać się do obudowy. Wydzielenia produktów rozszczepienia były minimalne. Jodu wydzieliło się poza obudowę tak mało, że poza obudową nie udało się nigdzie wykryć jego obecności. Reaktor został na zawsze wyłączony z eksploatacji, ale wydzielenia produktów rozszczepienia poza obudowę były minimalne, nikt nie stracił życia ani zdrowia, a jedyne skutki zdrowotne ograniczyły się do stresu spowodowanego strachem przed pogłębieniem się awarii i sprzecznymi doniesieniami o możliwych konsekwencjach wypadku.
W piątek i w sobotę 30-31 marca strach, napięcie i zamieszanie doszły do zenitu [9]. W piątek NRC dowiedziała się o dwóch wydarzeniach: o nagłym wzroście ciśnienia w obudowie bezpieczeństwa, jaki w środę wieczorem zasygnalizowały układy pomiarowe (spalenie wodoru) - co sugerowało wybuch wodorowy w obudowie, i o celowym usunięciu radioaktywnych gazów z obudowy w piątek rano, które spowodowało wzrost wskazań bezpośrednio nad kominem wentylacyjnym do 12 mSv/h.
Jednocześnie, wskutek rozmów telefonicznych między ludźmi niezorientowanymi w sytuacji w elektrowni, wystąpiła seria nieporozumień między różnymi agencjami stanowymi i federalnymi. Urzędnicy doszli do wniosku, że pomiar 12 mSv/h oznaczał natężenie promieniowania poza terenem elektrowni. Sądzili oni także, że może dojść do wybuchu wodoru, że NRC zarządziła ewakuację i że możliwe jest stopienie rdzenia. Zniekształcone komunikaty prasowe wywołały dyskusję na temat ewakuacji. Wkrótce okazało się, że pytanie czy istnieją plany ewakuacyjne czy też ich nie ma, jest pytaniem czysto akademickim. To, do czego doszło w piątek, to nie była planowa ewakuacja, ale niezorganizowany i chaotyczny wyjazd weekendowy oparty nie na tym, co działo się w rzeczywistości w elektrowni, lecz na tym, co wyobrażały sobie środki masowego przekazu i niektórzy urzędnicy. Zniekształcone komunikaty prasowe wytworzyły atmosferę strachu [9].
W czasie awarii wokół elektrowni pobierano i analizowano setki próbek powietrza, wody i gleby. Prace te prowadził Departament Energetyki USA i Departament Zasobów Środowiska stanu Pensylwania, a także inne zespoły ekspertów. Stwierdzono, że nie było wysokich wskazań pomiarowych izotopów promieniotwórczych z wyjątkiem gazów szlachetnych, nie było praktycznie biorąc żadnych wydzieleń jodu. Mierzone wartości były dużo niższe od ustalonych przepisami krajowymi poziomów granicznych. Mimo to burza medialna i polityczna, pełna zamieszania i dezinformacji nadal szalała w pełni.
Skutki awarii przedstawiają się następująco:
Analiza awarii wykazała, że:
Co się NIE stało:
Skutki długoterminowe:
Podczas awarii natężenie zewnętrznego promieniowania gamma powodowanego przez emisje gazów szlachetnych wykonywano przy pomocy 24 dozymetrów termoluminescencyjnych rozmieszczonych w 24 stacjach pomiarowych na terenie elektrowni i poza nią, w odległości od 260 do 24 000 metrów. Dane z tych dozymetrów skorelowano z wykresami przedstawiającymi ciągły zapis ilości wydzielania gazów szlachetnych i warunków meteorologicznych [7].
Założono, a następnie potwierdzono, że wszystkie substancje radioaktywne – które przeniknęły do środowiska - przedostawały się z obudowy bezpieczeństwa do budynku pomocniczego i dopiero stamtąd były usuwane do otoczenia przez komin wentylacyjny. Gdyby w rzeczywistości istniały inne drogi uwolnień, to przyjęta metoda oszacowania wycieku substancji promieniotwórczych do otoczenia prowadziłaby do zaniżenia wyliczonych dawek. Możliwość tę wysuwał Beyea [3], ale nie zgadzała się ona z informacjami otrzymanymi ze szczegółowej inspekcji budynków i ich systemów wentylacyjnych. Nie widać powodu, by wątpić w zgodną opinię ekspertów, że wszystkie wycieki gazów radioaktywnych następowały poprzez komin układu wentylacji o wysokości 48 m.
Monitor aktywności na kominie zapisywał dokładnie wielkości aktywności przez 3 godziny, po czym aktywności te przekroczyły zakres jego skali. Jednakże sąsiedni monitor znajdujący się wewnątrz budynku reaktora między dwoma głównymi przewodami prowadzącymi do komina wentylacyjnego pracował przez cały czas awarii i pozwolił odtworzyć wielkości aktywności wydzielanej przez komin. Było to możliwe dzięki temu, że oba przyrządy pracowały równolegle przez pierwsze 3 godziny tak, że wskazania obu systemów pomiarowych można było skorelować ze sobą [7].
Na terenie elektrowni był też maszt meteorologiczny, który dostarczał odczyty co 15 minut. Na podstawie tej łącznej bazy danych wiele zespołów badawczych opracowało mapy dawek w odległości do 80 km od elektrowni. Zgodność między tymi mapami a pomiarami mocy dawki była bardzo dobra. Beyea i jego współpracownicy [3] sugerowali, że dawka od gazów szlachetnych została zaniżona, ponieważ przez pewien czas smuga gazów mogła przepływać przez „okna” pozostające pomiędzy punktami pomiarowymi. Możliwość tę dyskutowano wyczerpująco na konferencji dozymetrycznej w 1984 roku, ale hipoteza ta została odrzucona przez wszystkich innych ekspertów [7].
Ustalono zgodnie, że wielkości aktywności uwolnionej z TMI były pomijalnie małe. Zebrano tysiące próbek i przeanalizowano je w różnych zespołach. Wszystkie analizy dały wyniki negatywne. Również badania osób mieszkających w sąsiedztwie elektrowni przy pomocy licznika całego ciała, a więc najdokładniejsze pomiary, jakie można było przeprowadzić, dały wyniki negatywne. Łącznie zbadano 762 osoby - i u żadnej nie wykryto oznak napromieniowania [7].
Osoby występujące przeciwko elektrowni twierdziły, że emisje jodu mogły osiągnąć wartość 1,6 PBq (43 000 Ci). Jednakże takie emisje dałyby wyraźne efekty w środowisku. Na przykład, podczas awarii w reaktorze wojskowym w Windscale w 1957 roku, gdy wydzieliło się 740 TBq (20 000 Ci) jodu, został skażony obszar ponad 200 km2, a koncentracja jodu w mleku krowim sięgała 59 000 Bq/litr. Natomiast wokoło TMI nie wykryto wzrostu aktywności jodu w mleku, pomimo że próg czułości urządzeń pomiarowych wynosił 0,02 mikroSv/h ponad promieniowanie tła. Opierając się na wynikach uzyskanych z badania aktywności trawy, Beyea oszacował, że łączne emisje jodu nie mogły być większe niż 4 Ci, co stanowi wartość niższą od 15 Ci podanych oficjalnie przez NRC. Wobec tak niskich wartości zmierzonych i przy braku oznak napromieniowania w badaniach licznikiem całego ciała widać, że emisje jodu były nieznaczące [7].
W 1979 roku dopuszczalna moc dawki dla osób narażonych zawodowo na promieniowanie wynosiła 50 mSv, a dla osób mieszkających w pobliżu elektrowni jądrowej dopuszczano dawkę roczną 10 razy mniejszą, równą 5 mSv/rok [9]. (Obecnie moc dawki dla społeczeństwa zalecana jako dopuszczalna przez MKOR (ICRP) wynosi 1 mSv/rok).
Dodatkowym ograniczeniem było wymaganie NRC, aby elektrownia jądrowa ograniczyła swe emisje substancji radioaktywnych przy normalnej pracy tak, by osoba przebywająca hipotetycznie na granicy elektrowni przez 365 dni w roku przez 24 godziny na dobę nie otrzymała dawki od uwolnień do atmosfery większej niż 0,05 mSv/rok.
Ani naukowcy, ani dozór jądrowy nie gwarantowali, że osoby otrzymujące dawki mniejsze od dopuszczalnych nie poniosą żadnych szkód na zdrowiu, ani nie twierdzili, że istnieje próg, poniżej którego promieniowanie jest nieszkodliwe. Z drugiej jednak strony wiadomo było już wówczas, a obecny stan wiedzy to potwierdza, że mimo tysięcy badań nie wykryto szkodliwych efektów promieniowania przy dawkach niższych, niż 50 mSv [13], [16]. Specjaliści byli przekonani, że utrzymanie dawek w granicach obowiązujących limitów zapewnia duży margines bezpieczeństwa [9].
Dawki mierzone poza terenem elektrowni w TMI były bardzo małe z dowolnego punktu widzenia i było nieprawdopodobne, by mogły ujemnie wpłynąć na zdrowie ludzi. Prowadząca eksploatację TMI firma Met Edison miała 20 przyrządów pomiarowych rejestrujących promieniowanie w otoczeniu elektrowni. Chociaż jeden przyrząd pomiarowy, umieszczony na kominie wentylacyjnym był wykalibrowany do mierzenia bardzo małych poziomów promieniowania dla warunków normalnej pracy elektrowni i nie mógł pełnić swojej roli podczas awarii, (wskazania przekraczały zbyt nisko ustawiony zakres pomiarowy zaraz na początku awarii) odczyty z innych przyrządów dostarczały rzetelnych i wiarygodnych informacji [7].
Najwyższy poziom promieniowania wyniósł 0,07 mSv/h, a większość zmierzonych wartości pozostawała w granicach do 0,01 mSv/h. Wartości te są dużo mniejsze od dawek, które normalnie otrzymuje się od tła promieniowania naturalnego w ciągu roku. W okolicy TMI przeciętne narażenie na promieniowanie gamma z zewnątrz wynosi 1 mSv/rok, a do tego dochodzi naturalne promieniowanie od wdychanego radonu i spożywanych pokarmów. Pomiary przeprowadzone w pierwszych godzinach po awarii nie były niepokojące dla ekspertów. Ale nie były też one bez znaczenia. Gdyby na przykład poziom promieniowania wynoszący 0,01 mSv/h utrzymał się przez tydzień, to osoby narażone dostałyby dawkę bliską dopuszczalnej [8]. Co gorsza, eksperci nie wiedzieli, czy nie dojdzie do podniesienia poziomu radioaktywności, jeżeli awarii nie uda się opanować i obudowa bezpieczeństwa ulegnie rozszczelnieniu [8].
Ostatecznie obudowa pozostała szczelna i izotopy promieniotwórcze pozostały wewnątrz elektrowni. Poziom promieniowania gamma wewnątrz obudowy bezpieczeństwa wzrósł do 60 Sv/h. Obudowa chroniła otoczenie elektrowni przed promieniowaniem, ale pomiar aktywności substancji promieniotwórczych wyciekających z elektrowni był bardzo ważny dla oceny zagrożenia społeczeństwa. Do zespołów pomiarowych firmy Met Ed i stanowych zespołów ochrony radiologicznej, które zaczęły pomiary rankiem 28 marca, dołączyły w krótkim czasie inne zespoły, wśród nich dobrze wyposażone i doświadczone zespoły ekspertów do działań awaryjnych z Departamentu Energetyki USA, które bez rozgłosu realizowały pełny zakres pomiarowy. Dzięki połączonym wysiłkom naukowców federalnych, stanowych i specjalistów z firmy energetycznej otrzymano wszechstronne pomiary poziomu promieniowania w glebie, wodzie i atmosferze wokół elektrowni jądrowej. [8].
Najwyższy potwierdzony pomiar równy 0,03 mSv/h, wykonano w punkcie leżącym w odległości około 800 m od elektrowni. Był to pomiar chwilowy wykonany na poziomie gruntu spowodowany uwolnieniami do atmosfery, które w postaci smugi radioaktywnej przepłynęły nad tym punktem kontrolnym. Jednakże NRC nie wyjaśniła tej opublikowanej przez siebie informacji i dziennikarze niewłaściwie zrozumieli, że promieniowanie gamma przechodzące przez obudowę bezpieczeństwa, której ściana miała grubość 1,2 m betonu, powoduje taką dawkę nawet w odległości 800 m [Nagłówek z New York News, w dniu 29 marca brzmiał “Nuke Plant Spews Radiation in Pa., Goes thru 4-ft. Walls.” – „Jądrowa elektrownia sieje promieniowaniem przechodzącym przez ścianę o grubości 1,2 metra”-] [2].
W sytuacjach awaryjnych w elektrowniach jądrowych zazwyczaj mniejszą groźbą jest promieniowanie gamma emitowane przez smugę gazów szlachetnych niż potencjalna możliwość wchłaniania jodu drogą oddechową lub drogą pokarmowa poprzez ciąg zdarzeń w łańcuchu pokarmowym – skażenie trawy - zjedzenie trawy przez krowy – skażenie mleka – spożycie mleka przez ludzi - kumulacja jodu w tarczycy. W przypadku awarii w TMI wydzielanie jodu było tak małe (1,1 TBq jodu I-131 i 0,15 TBq jodu I-133) – że nie udało się wykryć osadów jodu nigdzie w okolicy [7].
Gdy w sierpniu 2006 roku doszło do dyskusji prasowej na temat rozdawania pastylek jodku potasu wokoło elektrowni jądrowych w USA, padło stwierdzenie, że podanie pastylek z jodem mogło „znacznie zmniejszyć zachorowania na raka spowodowane przez awarie w Czarnobylu i TMI”. Wówczas przedstawicielka amerykańskiego dozoru jądrowego (NRC) skorygowała to twierdzenie pisząc:
„Szczegółowe i wyczerpujące studia skutków radiologicznych awarii w TMI przeprowadzone przez Nuclear Regulatory Commission, przez Agencję Ochrony Środowiska, przez Departament Zdrowia, przez Departament Energetyki, przez stan Pennsylwania i inne organizacje stwierdziły, że mimo poważnego uszkodzenia reaktora większość produktów radioaktywnych została zatrzymana wewnątrz elektrowni, a minimalne ilości wydzielonych produktów rozszczepienia miały pomijalnie małe skutki zdrowotne. W przeciwieństwie do Czarnobyla, w przypadku TMI ilości jodu radioaktywnego wydzielonego z elektrowni były tak małe, że nie można go było znaleźć. Można było tylko ocenić je drogą obliczeniową. Gdy nie ma jodu, nie ma zagrożenia dla tarczycy i nie potrzeba pastylek jodowych” [6].
Warto dodać, że producent pastylek jodowych, USDPI, jest innego zdania i zaleca w Internecie [1]: “Jeśli mieszkasz w odległości mniejszej niż 500 km (!) od elektrowni jądrowej, powinieneś rozważyć zakupienie pastylek jodku potasu, by chronić ciebie, twoją rodzinę i przyjaciół. Pastylki te oferuje do nabycia Instytut US Disaster Preparedness Institute.”…
Pięćset kilometrów! Widać, do jakich chwytów potrafią uciekać się producenci by sprzedać swe produkty...
Autorzy książki „Killing our own” [14] w rozdziale „Ludzie umarli wskutek Three Mile Island” przytaczają twierdzenia pana Sternglassa:
„W listopadzie Ernest Sternglass zarzucił, że liczby z sąsiednich szpitali w Harrisburgu i Holy Spirit wskazują, że umieralność noworodków podwoiła się, z 6 od lutego do kwietnia 1979 do 12 od maja do lipca. Tylko jeden noworodek umarł w szpitalu w Harrisburgu w okresie od maja do lipca 1978, a 7 noworodków umarło tam w ciągu takich samych trzech miesięcy po awarii. Statystyka ta jest tragicznym przypomnieniem epoki prób z bronią jądrową. Dozór jądrowy NRC, władze stanowe i firma energetyczna twierdzą – tak jak czyniła Komisja Energii Atomowej AEC po wielu wybuchach jądrowych – że promieniowanie wskutek awarii było zbyt małe, by mieć wpływ na zdrowie. Sternglass wystąpił ze stwierdzeniem, że organizacje te nie wzięły pod uwagę szczególnej czułości zarodków w łonie matki i dlatego twierdzą, że skutki awarii były pomijanie małe [14].
Organizacje antynuklearne informujace, że awaria w TMI spowodowała wzrost zgonów noworodków [1] akceptują wersję Ernesta Sternglassa bez krytycznego przeglądu jego historii i jego pozycji w środowisku specjalistów ochrony przed promieniowaniem. A należy dodać, że od dawna p. Sternglass był uważany za ekscentryka i człowieka niegodnego zaufania. Np. już przed awarią w TMI twierdzenia Sternglassa były ostro skrytykowane i odrzucone jako niezgodne z prawdą przez Towarzystwo Ochrony Radiologicznej (Health Physics Society) [15] i przez wielu czołowych ekspertów w dziedzinie ochrony radiologicznej.
Jest też długa lista organizacji federalnych i stanowych, które rozważały i odrzuciły twierdzenia Sternglassa odnośnie wpływu promieniowania na umieralność. Cytowanie twierdzeń Sternglassa odnośnie TMI bez przypomnienia jego poprzednich – delikatnie mówiąc - błędów, wywiera wrażenie, jakby Sternglass był człowiekiem godnym zaufania [2]. Tymczasem poprzednie twierdzenia Sternglassa zostały w pełni i kompletnie odrzucone jako bezpodstawne zarówno przez społeczność naukową jak i przez organizacje rządowe.
Tekst oświadczenia wszystkich prezesów Health Physics Society [15] podajemy w Załączniku 1. Ponadto dr B. Cohen sporządził listę organizacji, które odrzuciły twierdzenia Sternglassa przed jego wyjazdem z Pittsburga w 1980 r. Obejmuje ona:
Polemika z człowiekiem uznanym za niegodnego zaufania przez te wszystkie zespoły ekspertów wydaje się już niepotrzebna. Sposób argumentacji pana Sternglassa ilustruje rysunek przytoczony poniżej. Porównanie rzeczywistych danych z wybiórczo i nierzetelnie dobranymi informacjami wskazanymi przez Sternglassa wyjaśnia, dlaczego społeczność ekspertów odcina się zdecydowanie od jego twierdzeń.
Prace dr Sternglassa w USA zawierające szereg zarzutów wobec elektrowni jądrowych zawierają uproszczenia i celowe zniekształcenia rzeczywistości, polegające na wybiórczym i nierzetelnym stosowaniu danych statystycznych. Przykładem może być sprawa EJ Indian Point zilustrowana na rysunku poniżej.
Rys. 2. Umieralność niemowląt w okolicy EJ Indian Point |
Dla udowodnienia, że eksploatacja Elektrowni Jądrowej (EJ) Indian Point spowodowała wzrost umieralności niemowląt, Sternglass wybrał spośród wielu pomiarów tylko dwa, wcześniejszy bardzo niski, późniejszy bardzo wysoki, i przypisał różnicę pracy EJ [21].
Gdy uwzględniono inne lata, punkty te straciły swe znaczenie, bo okazały się tylko pojedynczymi punktami z pośród wielu innych rozrzuconych przypadkowo wokoło wartości średniej. Co więcej, znaczące emisje radioaktywności z EJ Indian Point zaczęły się dopiero po późniejszym z cytowanych przez Sternglassa pomiarów, a dalsze oceny umieralności niemowląt wykazały, że była ona mniejsza, a nie większa niż przed uruchomieniem elektrowni [22].
Publikacje Sternglassa były ostro krytykowane ze względu na popełniane błędy metodyczne, przede wszystkim pomijanie wpływu czynników ubocznych i świadomy dobór tylko niektórych punktów spośród wielu danych. Wielu specjalistów analizowało jego publikacje i odrzucało zarówno jego metodologię jak i wnioski. Twierdzenia Sternglassa zostały obalone przez liczne prace naukowe i techniczne, między innymi opracowane przez Agencję Ochrony środowiska USA (US EPA), Narodowy Instytut Badań nad Rakiem USA, Narodową Akademię Nauk USA i wielu uczonych niezależnych, w tym także przeciwników energetyki jądrowej.
Tym niemniej Sternglass w dalszym ciągu publikował po kilka raportów rocznie twierdząc, że energia jądrowa szkodzi zdrowiu. Doprowadziło to do bezprecedensowego oświadczenia Towarzystwa Fizyki Medycznej (Health Physics Society - HPS) podpisanego przez wszystkich żyjących poprzednich prezesów HPS, którzy stwierdzili, że „nie zgadzają się z twierdzeniem dr Sternglassa jakoby wykazał on, że narażenie na promieniowanie z EJ powoduje wzrost umieralności noworodków” [15]. Analizy naukowe publikacji podobnych do artykułów Sternglassa wielokrotnie wykazały, że nie ma potwierdzenia zwiększonej umieralności na choroby nowotworowe wskutek promieniowania jądrowego emitowanego przez EJ.
Awaria w TMI-2 spowodowała zaniepokojenie ze względu na możliwość efektów zdrowotnych powodowanych przez promieniowanie, głównie w postaci raka, na terenie otaczającym elektrownię. Ze względu na to zaniepokojenie, Departament Zdrowia stanu Pennsylwania przez 18 lat utrzymywał rejestr ponad 30 000 osób, jakie podczas awarii mieszkały w promieniu 8 km od Three Mile Island. Dalszą rejestrację stanu zdrowia mieszkańców przerwano w 1997 r., gdy po 18 latach okazało się, że nie ma żadnych specjalnych trendów zdrowotnych w tym obszarze [2].
Poza tym przeprowadzono wokół TMI kilkanaście dużych, niezależnych studiów zdrowia mieszkańców, ale żadne z nich nie doprowadziło do wykrycia wzrostu zachorowań na raka po awarii. Jedynym wykrywalnym skutkiem był stres podczas i w kilka dni po awarii.
Studia wykazały, że wydzielenia produktów radioaktywnych były minimalne, znacznie poniżej poziomu wiążącego się ze skutkami zdrowotnymi z powodu narażenia radiacyjnego. Średnia dawka dla osób mieszkających w promieniu 16 km od elektrowni wynosiła 0,08 mSv, a nikt nie otrzymał dawki większej niż 0,76 mSv. Dawka 0,08 mSv odpowiada wielkości dawki otrzymywanej przy prześwietleniu płuc, a 1 mSv to około jednej trzeciej średniej dawki od tła promieniowania w USA w ciągu roku.
Od awarii minęło już 30 lat. Historia nie potwierdziła twierdzeń, że ktokolwiek utracił zdrowie wskutek awarii. Oto cytat z wyroku sądu, który rozstrzygnął sprawę odszkodowań za możliwe uszczerbki na zdrowiu spowodowane tą awarią. (Niektórzy mieszkańcy okolic TMI wystąpili na drogę sądową twierdząc, że zachorowali na raka wskutek tej awarii).
W czerwcu 1996 roku, w 17 lat po awarii w TMI, sędzia okręgowy sądu rejonowego w Harrisburgu, pani Sylvia Rambo oddaliła pozew, w którym powód twierdził, że wypadek spowodował skutki zdrowotne [2]. Pani Sędzia powołała się na następujące fakty:
Sędzia Rambo stwierdziła na zakończenie:
„Chociaż powód twierdzi, że otrzymał dawkę 1 Sv (poziom dawek otrzymanych przez niektórych mieszkańców Hiroszimy podczas wybuchu bomby atomowej) sąd zauważył, że do wygrania sprawy wystarczyłoby, aby udowodnił on otrzymanie dawki 0,1 Sv. Jednakże powód nie mógł przedstawić dowodów otrzymania nawet tak malej dawki”.
Jak napisała pani sędzia w uzasadnieniu:
„Powód miał ponad 20 lat do dyspozycji by zebrać dowody swych twierdzeń. Brak dowodów jest oczywisty. Sąd przeszukał wszelkie dowody, by znaleźć okoliczności, jakie mogłyby stawiać w korzystnym świetle żądanie powoda i uzasadniać skierowanie sprawy do rozpatrzenia przez sąd. Wysiłki sądu były jednak bezowocne – nie udało się takich okoliczności znaleźć.” [11].
Adwokaci powoda apelowali do instancji wyższej. Apel został rozpatrzony przez Trzeci Amerykański Sąd Apelacyjny, który podtrzymał decyzję pani sędzi Rambo.
Przeświadczenie o tragicznych skutkach awarii w TMI zostało tak szeroko rozpowszechnione, że wiele osób dziwi się słysząc, że w wyniku tej awarii nikt nie umarł. W ankiecie badającej opinię publiczną [6] osobom badanym przedłożono do wyboru różne liczby mogące przedstawiać ilość osób zabitych wskutek awarii w TMI. Około 45% ankietowanych „nie było pewnych” co do skutków i istoty awarii. Tylko jedna osoba na sześć odpowiedziała prawidłowo, że awaria nie spowodowała żadnych zgonów. Prawie 12 % uważało, że ponad 100 osób zginęło. Prawie 10% ankietowanych sądziło, że awaria spowodowała 27 zgonów.
Oczywiście, sądy ludzkie ukształtowała nie tylko awaria w TMI - w której nie zginął nikt – ale także awaria w Czarnobylu, w której ludzie zginęli. Chociaż awaria w Czarnobylu zdarzyła się w reaktorze wzorowanym na reaktorach do produkcji plutonu do celów militarnych i zupełnie odmiennym technicznie i technologicznie od reaktorów budowanych w krajach OECD, wpłynęła ona negatywnie na wszelkie opinie o awariach reaktorowych. Jednakże zasadniczym wnioskiem z awarii w TMI i Czarnobylu nie powinno być stwierdzenie, że energetyka jądrowa jest z natury niebezpieczna. Przeciwnie, awaria w TMI udowodniła, że energetyka jądrowa jest bezpieczna, jeśli buduje się ją z odpowiednimi cechami bezpieczeństwa, takimi jak samoczynne obniżanie mocy po awarii i silna obudowa bezpieczeństwa. W Czarnobylu tych cech brakowało, natomiast w TMI były i zapewniły zatrzymanie produktów rozszczepienia wewnątrz elektrowni [6].
Statement by the President and Past Presidents of the Health Physics Society with Regard to Presentation by Dr. Ernest J. Sternglass, July 14, 1971.[15]
---------
Statement (Read by Dade W. Moeller immediately after Dr, Sternglass' presentation at the 16th Annual Meeting of the Health Physics Society, held in New York, New York July 14, 1971)
---------
On the third such occasion since 1968, Dr. Ernest J. Sternglass, at an annual meeting of the Health Physics Society, has presented a paper in which he associates an increase in infant mortality with low levels of radiation exposure. The material contained in Dr. Sternglass' paper has also been presented publicly at other occasions in various parts of the country. His allegations made in several forms have in each instance been analyzed by scientists, physicians and biostatisticans in the Federal government, in individual states that have been involved in his reports, and by qualified scientists in other countries.
Without exception, these agencies and scientists have concluded that Dr. Sternglass' arguments are not substantiated by the data he presents. The United States Public Health Service, the Environmental Protection Agency, the States of New York, Pennsylvania, Michigan, and Illinois have issued formal reports in rebuttal of Dr. Sternglass' arguments. We, the President and Past Presidents of the Health Physics Society, do not agree with the claim of Dr. Sternglass that he has shown that radiation exposure from nuclear power operations has resulted in an increase in infant mortality.
Signed by:
H.L. Andrews, Univ. of Rochester
W.D. Claus (Retired)
F.P. Cowan, Brookhaven Nat. Labs.
Merrill Eisenbud, New York Univ.
W.T. Hamm, Jr., Univ. of Virginia
John R. Horan, USAEC.
Wright H. Langham, LASL
J.S. Laughlin, Sloan-Kettering Memorial Hospital
K.Z. Morgan, ORNL
Claire C. Palmiter, USEPA
C.M. Patterson, Savannah River Lab.
Walter S. Snyder, ORNL
J. Newell Stannard, Univ. of Rochester
L.S. Taylor, NCRP
Załącznik 1 (tłumaczenie)
Oświadczenie urzędującego Prezesa i wszystkich poprzednich żyjących prezesów amerykańskiego Towarzystwa Ochrony Zdrowia Przed Promieniowaniem odnośnie twierdzeń dr Ernesta J. Sternglassa, 14 lipiec, 1971 [15]
Oświadczenie:
(przeczytane przez Dr Dade W. Moellera bezpośrednio o referacie dr Sternglassa na 16-tym dorocznym spotkaniu amerykańskiego Towarzystwa Ochrony Zdrowia Przed Promieniowaniem w Nowym Jorku 14 lipca 1971 r.)
Po raz trzeci od 1968 roku dr Ernest J. Sternglass na dorocznym zebraniu amerykańskiego Towarzystwa Ochrony Zdrowia Przed Promieniowaniem przedstawił swój referat, w którym łączy wzrost umieralności noworodków z niskimi poziomami narażenia na promieniowanie. Materiał zawarty w referacie dr Sternglassa był także prezentowany publicznie przy innych okazjach w różnych regionach Stanów Zjednoczonych. Jego niepoparte dowodami zarzuty przedstawiane w różnej formie zostały we wszystkich przypadkach przeanalizowane przez naukowców, lekarzy i specjalistów od statystyki i biologii rządu federalnego USA, poszczególnych stanów USA wymienianych w jego raportach i przez wykwalifikowanych naukowców w innych krajach.
We wszystkich bez wyjątku przypadkach te agencje rządowe, stanowe i naukowcy dochodzili do wniosku, że twierdzenia dr Sternglassa nie są uzasadnione danymi, które prezentuje. Publiczna Służba zdrowia USA, Agencja Ochrony Środowiska USA, stan Nowy Jork, stan Pennsylwania, stan Michigan i stan Illinois opublikowały formalne raporty obalające twierdzenia dr Sternglassa.
My niżej podpisani, aktualny Prezes i poprzedni Prezesi amerykańskiego Towarzystwa Ochrony Zdrowia Przed Promieniowaniem nie zgadzamy się z twierdzeniem dr Sternglassa, że wykazał, jakoby skutkiem narażenia na promieniowanie powodowane przez energetykę jądrową był wzrost umieralności noworodków.
Podpisane przez:
H.L. Andrews, Univ. of Rochester
W.D. Claus (emerytowany)
F.P. Cowan, Brookhaven Nat. Labs.
Merrill Eisenbud, New York Univ.
W.T. Hamm, Jr., Univ. of Virginia
John R. Horan, USAEC.
Wright H. Langham, LASL
J.S. Laughlin, Szpital imienia Sloan-Ketteringa
K.Z. Morgan, ORNL
Claire C. Palmiter, USEPA
C.M. Patterson, Savannah River Lab.
Walter S. Snyder, ORNL
J. Newell Stannard, Univ. of Rochester
L.S. Taylor, NCRP
1. Three Mile Island: The Rest of the Story... Nuclear Power Plant Hazard Issues Are you prepared for a nuclear power plant disaster? 3 March 2001, Kevin Briggs, Director, USDPI http://www.ki4u.com/three_mile_island.htm
2. Holloway R. Killing Our Own - Did People Die from Three Mile Island? 1998 www.ntanet.net/threemile.html
3. Beyea J. A Review of the Dose Assessment at Three Mile island and Recommendations for Future Research, Three Mile Island Public Health Fund, 1984
4. Myth 6: Three Mile Island Was A Deadly Nuclear Accident ,http://www.manhattan-institute.org/energymyths/myth6.htm
5. Strupczewski A. Awarie reaktorowe a bezpieczeństwa energetyki jądrowej, WNT Warszawa, 1990
6. Correcting The Record On Three Mile Island, Monday, August 28, 2006
http://neinuclearnotes.blogspot.com/2006/08/correcting-record-on-three-mile-island.html
7. Eisenbud M., Exposure of the General Public near Three Mile Island, Nuclear Technology, vol. 87, Oc 1989, s 514-519
8. Good B.A. et al: Three Mile island and the Environment, Nuclear Technology, vol. 87, Oc 1989, s. 395-405
9. Cantelon P.L., Williams R.C., Crisis Contained, The Department of Energy at Three Mile Island," 1982
10. Samuel Walker: Three Mile Island – a nuclear crisis in historical perspective, Regents of the University of California, 2004
11. Fox M., Miloy S. Fear and ignorance followed Three Mile island, News Tribune Tacoma March 28,1999, htpp://www.junkscience.com/mar99/tmi.htm
12. Three Mile Island 927 Federal Supplement 834 (June 12, 1996) http://www.junkscience.com/news/three-mile-island.html
13. Strupczewski A.: Oddziaływanie małych dawek promieniowania na zdrowie człowieka, Biuletyn Miesięczny PSE, czerwiec-lipiec 2005, 12-27
14. Solomon N, Wasserman H.: Killing Our Own, 1982 www.ratical.org/radiation/KillingOurOwn/KOO14.html
15. Statement by the President and Past Presidents of the Health Physics Society with Regard to Presentation by Dr. Ernest J. Sternglass, 16th Annual Meeting of the Health Physics Society, New York, July 14, 1971
16. HEALTH PHYSICS SOCIETY: Radiation risk in perspective, Health Physics Society position statement, HPS Newsletter, (March 1996), p.3
17. Kemeny J.G. Chairman; Report of the President`s Commission on the Accident at Three Mile Island, 1979
18. Battist L et al.: Population Dose and Health Impact of the Accident at Three Mile island Nuclear Station. A Report of the Ad Hoc Population Dose Assessment Group, NUREG 0558, US Nuclear Regulatory Commission May 10, 1979
19. Woodard K. Assessment of the Off-Site Radiation Dose from the Three Mile Island Unit 2 Accident, TDR- TMI- 116, GPU Service Corporation, 1979
20. The Accident At Three Mile Island Fact Sheet, United States Nuclear Regulatory Commission, Office of Public Affairs, Washington DC 20555
21. Sternglass, E.J. Can the infants survive? Bull. Atmos. Sci. 25:29; June 1969b
22. SHIHAB-ELDIN, et al., Is there a large risk of Radiation? A critical review of pessimistic claims, Environment Intern. Vol. 18, (1992) 117-151
Odwiedza nas 1410 gości oraz 0 użytkowników.