Poprawiono: piątek, 19, kwiecień 2013 17:51
Gazeta Wyborcza: Platforma i PSL nie mogą się dogadać. Premier Tusk uważa, że budowa elektrowni jądrowej powinna być najważniejsza. A Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, woli postawić na oszczędzanie prądu i odnawialne źródła energii - np. z biogazu produkowanego z kukurydzy.
(20.03.2009)
Donald Tusk chce szybko budować elektrownie jądrowe. A Waldemar Pawlak chce, by za ich budowę odpowiadał Krzysztof Żmijewski. Naukowiec, który energetykę jądrową nazywa... mirażem i atomowym kwiatkiem do kożucha.
- Waldek, ale ten Żmijewski jest przeciw energetyce jądrowej. To jak on ma w Polsce budować elektrownie atomowe - przekonywał niedawno wicepremiera Pawlaka ważny polityk z otoczenia Donalda Tuska.
- Ale on ewoluuje - padła odpowiedź.
13 stycznia pod naciskiem premiera rząd przyjął uchwałę o rozwoju w Polsce energetyki jądrowej. Trzeba jednak zmienić mnóstwo ustaw, wybrać miejsce na elektrownię, przekonać lokalną społeczność. Czasu jest mało. Zdaniem większości ekspertów 2020 r. to bardzo ambitny termin. Bardziej realny jest 2023 lub 2025.
Dlatego budowę elektrowni ma koordynować specjalny rządowy pełnomocnik. Po posiedzeniu rządu 13 stycznia Waldemar Pawlak obiecał, że pełnomocnik będzie powołany w ciągu kilku dni. Nie ma go do dziś.
W lutym Pawlak zaproponował prof. Krzysztofa Żmijewskiego. Tusk jest mu przeciwny, bo Żmijewski uchodzi za przeciwnika energetyki jądrowej. Do dziś nie podpisał jego nominacji. W zeszłym roku prof. Żmijewski pisał w "Gazecie", że energetyka jądrowa to "miraż" i "atomowy kwiatek do kożucha".
Kandydatura Żmijewskiego budzi protesty naukowców. - Jak elektrownię atomową ma budować człowiek, który jest jej ideologicznie przeciwny? - pyta prof. Zbigniew Jaworowski, wybitny ekspert od promieniowania jądrowego, były przedstawiciel Polski w ONZ-owskim komitecie ds. promieniowania.
- Myślę, że Pawlak, który nie chce energetyki jądrowej w Polsce, prowadzi jakąś gierkę, żeby sparaliżować całą akcję. Przecież pan Żmijewski nie ma pojęcia o energetyce jądrowej. A co się stanie, jeśli sporządzi studium wykonalności, z którego będzie wynikać, że elektrownia będzie nieopłacalna? - pyta Jaworowski.
- Znam się na polityce energetycznej i budowaniu elektrowni - ripostuje Żmijewski.
PO i naukowcy mają swojego kandydata - Tomasza Jackowskiego, fizyka jądrowego, wicedyrektora departamentu energetyki jądrowej w Ministerstwie Gospodarki. Jackowski to zwolennik wykorzystania atomu, członek PO. Apetyt na to stanowisko ma też wiceminister gospodarki i poseł PO Adam Szejnfeld. Ale na nich nie zgadza się Pawlak.
Szef kancelarii premiera Tomasz Arabski powiedział "Gazecie", że Tusk z Pawlakiem mają w najbliższych dniach rozmawiać o tej sprawie. - Także o Żmijewskim. Umówili się, że znajdą kandydata, który zagwarantuje, że przygotowanie i realizacja projektu energetyki jądrowej będą przebiegały w Polsce szybko - mówi Arabski.
- Prof. Żmijewski jest sprawnym ekspertem, który ma szerokie europejskie spojrzenie. Potrzebujemy osoby o zdrowym dystansie, która nie będzie nakręcona na atomówki i będzie potrafiła przygotować rozsądny masterplan - mówi "Gazecie" Waldemar Pawlak. - Ale jeśli premier nie będzie chciał tego kandydata, nie zmuszę go, żeby podpisał nominację.
Teoretycznie Tusk może powołać pełnomocnika bez oglądania się na Pawlaka. To jednak mało prawdopodobne. - Ze względu na ostatni kryzys w koalicji nie postawi sprawy na ostrzu noża. Nie będzie drażnił Pawlaka - mówi nasz rozmówca z rządu. - A Pawlak znowu weźmie Tuska na przeczekanie, tak jak było z Joanną Strzelec-Łobodzińską. I Tusk w końcu będzie musiał ustąpić.
- W ten sposób zbudujemy elektrownię atomową w roku 2050 albo w 2100 r. - mówi z przekąsem dr Andrzej Strupczewski z Instytutu Energii Atomowej w Świerku.
Odwiedza nas 1515 gości oraz 0 użytkowników.