Poprawiono: piątek, 19, kwiecień 2013 17:51
Reaktor jądrowy III generacji - europejski reaktor ciśnieniowy (EPR), produkowany przez francusko-niemiecką firmę Areva, będzie jednym z reaktorów, branych pod uwagę przy budowie pierwszej elektrowni atomowej w Polsce - uważa Andrzej Strupczewski, ekspert z Instytutu Energii Atomowej w Świerku.
(18.03.2009)
13 stycznia br. rząd przyjął uchwałę, zgodnie z którą Polska Grupa Energetyczna (PGE) do 2020 r. zbuduje w Polsce jedną lub dwie elektrownie jądrowe.
Zdaniem doc. dr inż. Andrzeja Strupczewskiego, Polska może skorzystać nie tylko z technologii, ale też z doświadczeń Francji - kraju gdzie 80 proc. elektryczności produkowane jest w elektrowniach jądrowych, a społeczeństwo w pełni popiera tę formę produkcji energii.
Europejski reaktor ciśnieniowy to nowy, od niedawna obecny na rynku, typ reaktora. "Budowany jest już w Finlandii w elektrowni Olkiluoto 3 i we Francji w elektrowni Flammanville 3. Jest to reaktor III generacji, najnowszej konstrukcji, bardzo bezpieczny i odporny na wszelkie zagrożenia" - tłumaczył Strupczewski. Jak zastrzegł naukowiec, Polska nie musi zdecydować się na ten właśnie reaktor. Do przetargu, ogłoszonego przez PGE, stanie zapewne konkurencyjne konsorcjum rosyjsko-niemieckie, a także firmy spoza Europy - z USA, Korei Południowej i Japonii.
Nowoczesne elektrownie jądrowe to bardzo bezpieczne konstrukcje, którym nie grozi poważna awaria, nawet w bardzo niesprzyjających warunkach. Jak dodał Strupczewski, elektrownie, w jakich mogą działać reaktory EPR, projektowane są tak, aby wytrzymać huragany i trzęsienia ziemi, a nawet uderzenie największego samolotu pasażerskiego. Zagrożeniem dla takiej konstrukcji byłby tylko atak sił wojskowych w czasie regularnych działań wojennych.
Na całym świecie nie brakuje jednak osób, które obawiają się energetyki jądrowej. Jak wynika z sondaży, elektrowni takich w naszym kraju nie chce prawie połowa Polaków.
Natomiast we Francji energetyka jądrowa jest powszechnie akceptowana. Zdaniem Strupczewskiego, jeśli chcemy do niej przekonać także Polaków, warto skorzystać z francuskich rozwiązań.
"Francuzi uważają energetykę jądrową za niezbędną, a ludność mieszkająca wokoło elektrowni jądrowych popiera je gorąco jako dobrych sąsiadów, dających pracę i korzyści dla społeczności lokalnej przy zachowaniu czystego powietrza, wody i gleby. We Francji koło każdej elektrowni jądrowej istnieją lokalne komitety informacyjne, złożone z mieszkańców i finansowane przez gminy, które w razie potrzeby mają wstęp do elektrowni i mogą na miejscu sprawdzić czy pogłoski o zagrożeniach są prawdziwe, czy też są zwykłymi plotkami. Pomaga to bardzo w likwidowaniu nieuzasadnionych niepokojów" - zaznaczył naukowiec.
Osobnym problemem, z którym będziemy musieli się zmierzyć, będzie zakup paliwa jądrowego oraz późniejsze zagospodarowanie promieniotwórczych odpadów.
"Paliwo jest ławo kupić i przywieźć, bo dla elektrowni o mocy 1000 MW potrzeba tylko 22 tony paliwa rocznie - odpowiednik jednej ciężarówki. Ponadto paliwo jądrowe jest bardzo tanie - jego koszt stanowi tylko około 15 proc. kosztu wytwarzania energii elektrycznej. Zmiany ceny surowca uranowego nie wpływają praktycznie na cenę energii elektrycznej. Energetyka jądrowa jest więc elementem stabilizującym cenę energii elektrycznej przez dziesiątki lat, bo czas życia elektrowni jądrowej to 60 lat" - tłumaczył fizyk.
Dodał, że uran potrzebny do wytworzenia paliwa jądrowego wydobywany jest w ponad 20 krajach, m.in. w Australii, Kanadzie,áNamibii, RPA i Kazachstanie. "Francuzi kupują uran na rynku światowym, podobnie możemy robić i my. Wzbogacanie uranu i produkcja paliwa jądrowego realizowane jest w kilku krajach, przy czym dostawcę paliwa jądrowego można zmieniać. O wyborze zadecyduje cena" - podkreślił.
Z kolei utylizacja zużytego paliwa jest jednym z poważniejszych problemów, przywoływanych przez przeciwników energetyki jądrowej - zdaniem Strupczewskiego, niesłusznie. Z tym zadaniem Polska powinna sobie poradzić.
"We Francji paliwo zużyte w reaktorze przesyła się do zakładów przerobu paliwa wypalonego w La Hague, gdzie następuje separacja uranu i plutonu od produktów rozszczepienia. Z uranu i plutonu produkuje się nowe paliwo, ponownie umieszczane w reaktorze. To samo będzie się działo w Polsce. Produkty rozszczepienia są odpadami radioaktywnymi, które są umieszczane w składowiskach odpadów radioaktywnych, ale rozpadają się one znacznie szybciej niż pluton i po około 300 latach nie stanowią zagrożenia. W Polsce mamy już duże doświadczenie w unieszkodliwianiu takich odpadów - od pół wieku pracuje Centralne Składowisko Odpadów Promieniotwórczych w Różanie, jest w pełni bezpieczne, a stan zdrowia ludności wokoło Różana należy do najlepszych w Polsce" - podkreślił naukowiec.
Odwiedza nas 1413 gości oraz 0 użytkowników.